Dlaczego nauka hybrydowa nie ma sensu?

Wiemy dziś, że we wrześniu możliwe jest powrócenie do nauki hybrydowej. Problem jest jednak poważny, bo za każdym razem, gdy była wprowadzana, zwyczajnie się nie sprawdzała. I choć przeważnie trwała tylko tydzień lub dwa, uczniowie mówią bardzo wyraźnie: taki tryb pracy nie ma sensu. A szkoła to zdecydowanie nie miejsce, gdzie możemy pozwolić sobie na wprowadzanie niesprawdzonych rozwiązań na bieżąco.

Tylko połowa klasy się uczy

W przypadku nauczania hybrydowego mamy dwa modele. Albo do szkoły chodzi połowa klas, albo pół klasy. To oznacza w praktyce, że tylko w przypadku pierwszego modelu uczniowie uczą się równocześnie, bo kiedy pół klasy siedzi w domu, a reszta uczniów ma normalne zajęcia, to cześć na tym traci. Nauczycieli jest dalej tyle samo, a to oznacza, że nie mogą wziąć na siebie dwa razy więcej roboty. A to generuje opóźnienia albo zmusza uczniów do samodzielnego opanowania materiału, co nie powinno mieć miejsca. Niestety skutki dłuższego nauczania hybrydowego odczuliśmy już po miesiącu, nie mówiąc o dalszej przyszłości.

Nie wiemy, czy dzięki temu mniej się zarażamy

Tak naprawdę nie możemy mieć pewności, że dzięki nauczaniu hybrydowego zarażamy się mniej. Uczniów w szkole może i jest dwa razy mniej, ale nauczyciele wciąż przechodzą z klasy do klasy i transmitują wirusa. Do tego przecież uczniowie prędzej czy później wrócą do szkół i mogą zarazić się od nauczycieli. Rodzeństwo dalej może się zarażać, bez względu na to, czy jest w tej samej szkole, czy nie. Zamknięcie szkół chroniło nas przed wszystkimi takimi niewiadomymi, ale też było ewidentnie niewłaściwym rozwiązaniem. Wygląda więc na to, że najrozsądniej byłoby po prostu pozostawić szkoły w zwykłym trybie nauczania.

Czym NIE należy przejmować się w nowej szkole?

Na szkole nie można eksperymentować

Niestety wszystko, co się teraz dzieje wygląda na jeden wielki eksperyment, na którym cierpią wszyscy, którzy mają kontakt z systemem edukacji. Zaradni i starsi uczniowie sobie poradzą, ale tak naprawdę i tak nie będą w przyszłości korzystać z większości szkolnej wiedzy. Problem będą stanowić najmłodsze pokolenia, które nie tylko zostały już oduczone tego, jak działa szkoła, ale mogły nawet nie przyswoić porządnie podstawowych umiejętności, takich jak czytanie ze zrozumieniem czy liczenia. Może wydawać się to abstrakcyjne, ale bez czujnego oka nauczyciela wielu uczniów zwyczajnie odpuści sobie naukę.